,,Wojna ma być permanentna, ale nie wygrana’’ Flaga ukraińskich katów więźniów niemieckiego obozu zagłady KL Stutthof, powiewa na maszcie, tuż obok bramy głównej, wiodącej do obecnego Muzeum KL Stutthof w Sztutowie. To swoisty synonim totalnego skundlenia się tzw. III RP i całego jej społeczeństwa. A dyrekcja muzeum na fali odgórnie zarządzonego, ogólnonarodowego Banderamoku 2022 w krainie nad Wisłą, będącego skutkiem wcześniejszej, specjalnej operacji psychologicznej przeprowadzonej z doskonałym zresztą skutkiem na całym społeczeństwie, znanej bardziej jako tzw. C19, i ona doceniła w końcu katów i oprawców z KL Stutthof z krainy U, tak jak wcześniej uczynili to już nasi umiłowani przywódcy na Banderowskim majadanie, na przełomie lat 2013 - 2014, w ramach sąsiedzkich podziękowań za rzeź polskiej ludności Wołynia i Małopolski Wschodniej. Formacja ukraińskich strażników, niemieckich obozów zagłady nosiła nazwę ,,Czarne kruki'', ze względu na odróżniający ich od wszystkich pozostałych obozowych wachmanów SS, czarne uniformy. Liczyła ona łącznie 5 tysięcy ukraińskich esesmanów, szkolonych w obozie SS w Trwanikach, koło Lublina, których potem rozmieszono w składach załóg, większości niemieckich obozów zagłady na terenie całej okupowanej Polski. Byli oni najstraszliwszą formacją strażniczą, wszystkich niemieckich fabryk śmierci w okresie drugiej wojny światowej, ze względu na wyróżniające ich bestialstwo w zadawaniu śmierci i zwyrodniale metody znęcania się nad więźniami. Wzbudzali oni powszechny strach wśród wszystkich więźniów - większy, niż pozostali strażnicy obozowi, wywodzący się ze wszystkich narodów i państw kolaborujących z III Rzeszą Adolfa Hitlera, to jest niż wszyscy oni razem wzięci, z Niemcami włącznie. Potworów z formacji czarnych kruków, można porównać jedynie z podobnymi im bestiami, chorwackich ustaszy, ówczesnego chorwackiego państwa narodowego, pohlavnika Ante Pawelicia, topiącego we krwi całe Bałkany. w latach 1941 - 1945, z którymi bez trudu rywalizowali o palmę pierwszeństwa w dziedzinie masowego ludobójstwa, przedstawicieli narodów, które jedni i drudzy uważali nie tylko za mniej wartościowe, co dosłownie za robactwo, które przez to, nie ma żadnego prawa do jakiejkolwiek, dalszej egzystencji. Najbardziej znanym ukraińskim czarnym krukiem SS, był Iwan Demianiuk, bestia w ludzkiej skórze z obozów Sobibór i Treblinka II, nazwany przez więźniów obu tych ponurych miejsc zagłady, mianem Iwana Groźnego. Iwan -Groźny - Demianiuk na przełomie lat 80. i 90. - zdjęcie z czasów procesu przed izraelskim sądem Wartownicy ukraińscy z formacji pomocniczej czarnych kruków (Autor: nieznany) Autorzy polscy obliczają, że ściganiem zbrodni nazistowskich w Polsce objętych zostało od zakończenia drugiej wojny światowej w 1945 roku, do końca lata 1980. od do osób, zaś do końca grudnia 1977r. zostało skazanych na podstawie dekretu z r. co najmniej osób. Ok. 1/3 skazanych stanowili Niemcy, Austriacy i tzw. Volksdeutsche (1900 z nich zostało wydanych państwu polskiemu przez aliantów w celu osądzenia). Spośród tych prawie osiemnastu tysięcy wyroków skazujących, jakie zapadły do tego czasu przed polskimi sądami na niemieckich, austriackich, ukraińskich, litewskich, łotewskich i białoruskich zbrodniarzy wojennych, kilkaset zakończyło się wyrokami śmierci, które zostały na tych potworach wykonane. A teraz przyjrzyjmy się efektom 30 letnich wysiłków nowych instytucji pamięci narodowej, powstałych w Polsce po 1989, a w szczególności dorobkowi instytucji pamięci, zwanej szumnie Instytutem Pamięci Narodowej, która jak się okazuje już tylko po pobieżnym przyjrzeniu się jej działaniom na samej tylko niwie ścigania, postawienia przed polskimi sądami i doprowadzenia do wydania wyroków skazujących, na żyjących jeszcze do dziś na terytorium naszej Ojczyzny, ukraińskich ludobójców z OUN – UPA, SS Galizien, Ukraińskiej Policji Pomocniczej w służbie III Rzeszy i ukraińskich strażników niemieckich obozów zagłady z formacji ,,Czarnych Kruków’’, jak również litewskich zbrodniarzy wojennych z formacji Ypatingas Burys, Szaulisów, Saugumy i innych, odpowiedzialnych za zbrodnie ludobójstwa dokonane przez nich na Naszych rodakach na terenie Wileńszczyzny w latach 1939 – 1944, ze szczególnym uwzględnieniem zbrodni ludobójstwa popełnionych przez nich w największym miejscu kaźni Polaków i Żydów na Wileńszczyźnie, to jest w Ponarach, zupełnie nie wywiązuje się ze swoich ustawowych obowiązków w tej jakże fundamentalnej dla polskiego interesu narodowego kwestii. Otóż wynik porównawczy, z wynikami działań na tym samym polu Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce przez 46 lat jej istnienia, dla IPN i jego bezpośredniej poprzedniczki, czyli powstałej w 1991 roku, po unicestwieniu GKBZHwP, tzw. Głównej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, nie wypada najlepiej i nie jest powodem do dumy. Otóż przez 28 lat swego istnienia i pochłonięcia sumy setek milionów złotych, o ile nawet nie większej, z kieszeni polskich podatników, obie te instytucje przez wszystkie te lata, nie potrafiły, i to zupełnie świadomie, doprowadzić do pomyślnego finału, ANI JEDNEGO ŚLEDZTWA przeciwko w/w zbrodniarzom, które zakończyłoby się przynajmniej postawieniem, któregokolwiek z nich przed obliczem Temidy. Czy może więc kogokolwiek dziwić niemożność, a tak naprawdę zupełnie celowa bierność tych instytucji również w ściganiu tzw. ,,zbrodniarzy komunistycznych?’ Zarówno w jednym, jak i drugim przypadku, spowodowana tymi samymi przyczynami, które stoją za paraliżem prokuratury IPN w ściganiu zbrodniarzy wojennych czasu drugiej wojny światowej i tych z kilku dekad po jej zakończeniu, by postępować we wszystkich tych sprawach, w myśl tej samej zasady, która mówi, by gonić króliczka, ale tak aby do głowy nigdy, nikomu nie przyszło, żeby kiedykolwiek go złapać. Czyli zgodnie ze starą maksymą George’a Orwella, że: ,,Wojna ma być permanentna, ale nie wygrana’’ Jak więc widać jest to kolejny, z bardzo wielu dowodów, że IPN wcale nie ma nie tylko zamiaru, ale nie jest to nawet jego celem, by miał on realizować na poważnie, którekolwiek ze swoich rzekomo statutowych założeń, którym jest ujawnianie wszystkich zbrodni dokonanych na Narodzie Polskim oraz ich sprawców bez względu na wszystko i kimkolwiek ci zbrodniarze by nie byli oraz godnego upamiętnienia i należytego uhonorowania ich polskich ofiar i żyjących rodzin tych, którzy ocaleli. Faktycznym bowiem zadaniem tej instytucji jest ukrycie i wymazanie niewygodnych dla obecnego, rządzącego od 1989 roku, Magdalenkowego układu władzy, zbrodni dokonanych na Narodzie Polskim, poprzez prowadzenie przez siebie śledztw przeciwko wszystkim żyjącym sprawcom zbrodni na Narodzie Polskim, w taki sposób i tak długo, aż ci mordercy odejdą z tego świata w sposób naturalny i nie niepokojeni przez nikogo, co pozwoli decydentom z IPN, ostatecznie umorzyć postępowania przeciwko nim i odejść tym krwawym ludobójcom z tego świata w spokoju, w glorii nieposzlakowanej opinii przykładnych obywateli i kochających ojców rodzin i dziadków swoich wnuków, co też instytucja ta czyni z niestrudzonym zapałem, godnym prawdziwych uczniów Jozefa Goebbelsa, od roku 1998, aż do dnia dzisiejszego i nic nie wskazuje, aby kiedykolwiek miało się to zmienić na lepsze. Czy może więc dziwić, że jako Polacy, przegrywamy walkę o pamięć z narodami naszych katów, a zarazem postępuje również odwracanie ról oprawców i ich ofiar, co nie wróży Nam Polakom, niczego dobrego w najbliższej, nie mówiąc już o dalszej przyszłości. Jak zinfiltrowano i unicestwiono Główną Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce Nadmienić należy również, że dyrekcja Muzeum Obozu KL Stutthof , nie powinna się dziś krępować i w ramach obowiązującej politycznej poprawności, winnaobok flgi ukraińskich wspólników III Rzeszy, wciągnąć na kolejne maszty, flagi niemiecką plus litewską, bo najbardziej liczną grupą tamtejszych strażników, stanowili litewscy szaulisi, którzy w 1945 r. ostatecznie zostali rozformowani w Gdańsku. Chodzi o rozformowane bataliony o nr 2, 3, 9, 15, 254, 255 i 257. A które pomimo to prowadziły później bezlitosną, krwawą walkę zbrojną przeciwko odradzającemu się po zakończeniu drugiej wojny światowej państwu polskiemu, które poświęcając życie setek swoich żołnierzy i milicjantów, zlikwidowało ostatecznie ich bandycką, antypolską działalność, prowadzonąprzez nich na terenach województw Gdańskiego, Bydgoskiego i Olsztyńskiego, dopiero w 1954 roku. Dziś ci litewscy naziści są przez tzw. IPN, tak samo zresztą, jak bandyci z UPA, od Hromenki, Burłaki i innych ukraińskich formacji zagłady, prowadzących również do roku 1954, taką samą bandycką, antypolską zbrojną irredentę przeciwko narodowi i państwu polskiemu, uznani za tzw. żołnierzy antykomunistycznego podziemia niepodległościowego, o czym pisał kilka lat temu redaktor Jan Engelgard w swoim artykule, zatytułowanym: Instytut Pamięci Ukraińskiej Powstańczej Armii Kiedy jeden z moich kolegów wyszperał w Internecie, na stronie IPN, kilka nazwisk w „Indeksie represjonowanych w PRL z powodów politycznych” i mi je pokazał – nie mogłem uwierzyć i przeczytałem dwa razy. Nie, pomyłki nie było. Pod literą „B” znaleźliśmy od razu cztery nazwiska „bojowców” UPA schwytanych w roku 1947 przez polskie lub czechosłowackie organa bezpieczeństwa. Znalezienie się upowców na tej liście to swego rodzaju nobilitacja – „represjonowani z powodów politycznych” – to brzmi jak wyróżnienie i oddanie hołdu. Dodam tylko, że IPN nie zdecydował się umieścić w tym rejestrze np. Lecha Wałęsy, ale zdecydował się na umieszczenie członków sotni UPA grasujących w Bieszczadach, zabijających polskich żołnierzy i palących polskie wsie. Podajmy kilka przykładów. Wasyl Brewka (ur. 8 VIII 1915), analfabeta, członek sotni „Hromenki” (tej z filmu „Żelazna sotnia”), Brał udział w atakach na jednostki WP w Uluczu i w lesie k. Dobrzanki. Wyrok śmierci wykonano 1 X 1947 r. W kwestionariuszu wymienia się nazwiska „osób represjonujących”, czyli w tym przypadku pracowników Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Rzeszowie i pionu sądowego w Grupie Operacyjnej „Wisła”. Następny delikwent: Józef Boczkowski (ur. 8 VIII 1926), 4 klasy szkoły powszechnej, członek UPA, brał udział w napadach na jednostki WP i jednostki czechosłowackie. Następny: Bryliński Stefan (ur. 20 IX 1922), 5 klas szkoły powszechnej, członek sotni „Osypa”, potem „Burłaki”, oskarżony o „usiłowanie oderwania od Państwa Polskiego części jego obszaru”. Wyrok śmierci wykonano 28 IX 1948. I wreszcie Bochniak Adam (ur. 5 X 1925), 4 klasy szkoły powszechnej, członek sotni „Hrynia”, brał udział w ataku na Baligród i podpalaniu wsi polskich. Wyrok śmierci wykonano 2 IV 1949 r. To tylko kilka przykładów – na liście figurują dziesiątki nazwisk członków UPA. Powstaje pytanie – jak to się stało, że w tym rejestrze umieszczono upowców? Jakie były przesłanki merytoryczne i polityczne? Można łatwo się domyśleć, że za takim rozwiązaniem stoi grupa pracowników IPN o wyraźnie probanderowskiej proweniencji. Są oni w IPN od samego początku, kiedy instytucja ta była pod kontrolą Unii Wolności. To ci pracownicy razem z naiwnymi polskimi historykami opracowali sławetny „Atlas podziemia niepodległościowego”, w którym straty UPA w walce w WP i KBW wliczono lekką rączką do strat polskiego podziemia! Mimo że w ogromnej większości przypadków podziemie polskie zwalczało UPA gdzie tylko się dało. Czy jednak hasełko „walki z komuną” może być aż tak zaczadzające, by godzić się na taką manipulację? Czy w imię tej obsesji mamy stawiać pod pręgierzem żołnierzy WP i KBW (w dużej części pochodzących z Kresów, często członków Samoobrony i AK), a wynosić na piedestał członków organizacji, która nosi na sobie piętno zbrodni ludobójstwa? Czy polscy kierownicy IPN (najpierw Kieres, teraz Kurtyka) nie mogą zrozumieć, że gdyby po 1945 roku nastała Polska „londyńska”, to także rozprawiłaby się z UPA, bo chodziło tu nie tylko o zapewnienie spokoju i bezpieczeństwa, ale i rację stanu? Kto więc w tej poronionej logice jest zbrodniarzem a kto bohaterem – gen. Stefan Mossor, przedwojenny oficer, wybitny sztabowiec, dowodzący Grupą Operacyjną „Wisła”, czy analfabeta z sotni „Hromenki”? To wstyd, że musimy dzisiaj zadawać takie pytania. Pisałem nie raz, że IPN to instytucja zbudowana na fundamentach fałszywej ideologii, w dużej mierze antypolskich. Sprytnie podrzucona przez pogrobowców UPA idea „walki z komuną” sprawia, że IPN poluje na Polaków z WP i KBW a na listę represjonowanych wciąga analfabetów z sotni „Hromenki”. I to ma być budowanie fundamentów „wolnej Polski”? Czy w imię mitycznej walki z nie istnieją „komuną” musimy się jako państwo i naród tak upokarzać? I do czego to wszystko doprowadziło? – do totalnej kompromitacji w skali międzynarodowej, kiedy patron tej historycznej wizji na Ukrainie, Wiktor Juszczenko, uznał Banderę „Bohaterem Ukrainy”. IPN ma w tym swój udział, bo ściśle współpracował ze swoim probanderowskim odpowiednikiem w Kijowie, dostarczając mu dokumenty archiwalne na temat „prześladowań” UPA i wpisując na „listę represjonowanych w PRL” członków tej zbrodniczej organizacji. Niech o tym wiedzą ci wszyscy wrzeszczący, że zamach na IPN, to niemal zamach na Polskę. 50 ukraińskich wachmanów SS należało do najbardziej zwyrodniałych strażników-morderców tego obozu, a dziś ich flaga w geście triumfu powiewa nad miejscem bestialskiej kaźni ich ofiar. Z tej liczby akta 19, ,,cudownie'' wyparowały z archiwum Muzeum. Dzięki uprzejmości Pani kierownik Archiwum Muzeum KL Stutthof, biogramy pozostałych 31 ukraińskich wachmanów SS, tego obozu posiadam w swoim archiwum i dzisiaj je publikuję. „Ukraińscy Trawnikimänner” tłumiący powstanie w getcie warszawskim Jacek Boki - Elbląg 20 - 21 Lipiec 2022 r. Całość tutaj:
„Bądź dobrym człowiekiem. Ale nie trać czasu na udowadnianie tego.” -Anonimowy. 70. „Możesz być dobrą osobą z dobre serce i nadal mów „nie”. -Anonimowy. 71. „Większość dobrych ludzi nie jest dobrymi ludźmi każdego dnia przez cały dzień”. -Mokokoma Mokhonoana. 72. „Nigdy nie przestawaj być dobrą osobą z powodu
Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. 13 listopada 2013 | Kraj | Eliza Olczyk źródło: Rzeczpospolita Epopeja lustracyjna Leszka Moczulskiego dobiega końca. Rz: Od 14 lat toczy się pana proces lustracyjny. Chyba najdłuższy w historii lustracji? Leszek Moczulski, założyciel Konfederacji Polski Niepodległej: To prawda, ale jestem przyzwyczajony, bo w PRL moje procesy też zaliczały się do najdłuższych. Sam pan do niego dążył, składając w 1999 r. wniosek o autolustrację. Nie było pana już wówczas w polityce. Siedem lat wcześniej znalazłem się na liście Antoniego Macierewicza. Od tego czasu czekałem cierpliwie, aż tę sprawę będzie można wyjaśnić w procesie sądowym. Przed 1999 r. nie było takiej... Dostęp do treści jest płatny. Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną. Ponad milion tekstów w jednym miejscu. Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej" ZamówUnikalna ofertaRz: Od 14 lat toczy się pana proces lustracyjny. Chyba najdłuższy w historii lustracji? Leszek Moczulski, założyciel KPN: To prawda, ale jestem przyzwyczajony, bo w PRL moje procesy też zaliczały się do najdłuższych. Sam pan do niego dążył, składając w 1999 roku wniosek o autolustrację. Nie było pana już wówczas w polityce. Siedem lat wcześniej znalazłem się na liście Antoniego Macierewicza. Od tego czasu czekałem cierpliwie aż tę sprawę będzie można wyjaśnić w procesie sądowym. Przed 1999 r. nie było takiej możliwości. Gdy się otworzyła, zgłosiłem się do autolustracji jako pierwszy. Ludzi, którzy znaleźli się na liście Macierewicza w 1992 roku domagali się oczyszczenia z zarzutu współpracy i dostawali takie kwity z MSW. To prawda, ci którzy wystąpili do MSW dostawali standardową odpowiedź – przepraszamy za umieszczenie na liście Macierewicza. Ale mnie to nie interesowało. Chciałem wyjaśnienia sprawy. Niezbyt się to panu opłaciło, bo został pan oficjalnie uznany za tajnego współpracownika SB. I tak, i nie. Gdybym wziął wówczas zaświadczenie z MSW, i tak stanąłbym przed sądem lustracyjnym, bo tak było ze wszystkimi, którzy zostali przeproszeni. Poza tym w pierwszym procesie zostałem uniewinniony. Zostałem uznany za tajnego współpracownika dopiero w powtórzonej rozprawie, którą prowadziła sędzia nie ukrywająca sympatii do członków PRL-owskiego aparatu i antypatii do opozycji. Jak przychodzili ludzie z bezpieki, to była cała rozjaśniona. Odwołałem się do Trybunału w Strasburgu, który uznał, że zostały naruszone zasady sprawiedliwości i po tym Sąd Najwyższy uchylił poprzednie werdykty. Ale ja nadal chciałem autolustracji i dlatego nadal się to ciągnie. Jednak jakieś papiery na pana współpracę z SB znalazły się w archiwach IPN. Oczywiście. Tyle że były to papiery sfabrykowane po to, żeby zmusić mnie do zaniechania działalności politycznej, po moim wyjściu z więzienia w 1984 roku. Wie pani, co tam było? Jakieś podsłuchane kawiarniane rozmowy, w których nie było słowa o opozycji i które zamieniono na moje rzekome donosy, żeby mieć na mnie haka. Andrzej Czuma mówił kilka lat temu, że w czasach PRL były wobec pana podejrzenia o współpracę z SB. Dlatego odsunięto pana od Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Nikt mnie od niczego nie odsuwał. Prawdą jest, że w ROPCiO doszło do rozłamu, do którego doprowadzili tajni współpracownicy SB działający w naszym otoczeniu. Jeden z nich blisko współpracował z Czumą i cały czas opowiadał, że jestem agentem. Być może dlatego Czuma uwierzył w werdykt sądu lustracyjnego. Ale poza nielicznymi osobami nikt nie wierzy, że byłem donosicielem. Zbigniew Romaszewski mówi: jeżeli Moczulski miał jakieś kontakty z SB, to nie robił tego w złej wierze. Inni uważają, że wszystkie materiały SB przeciwko mnie zostały sfałszowane. Prezydent Bronisław Komorowski zaprosił mnie na marsz „Razem dla Niepodległej". Niektórzy z mich znajomych mówią: nie trać czasu na ten proces, wiemy, że nie byłeś agentem. Ale ja chcę doprowadzić sprawę do końca. Uważam za skandaliczne, że funkcjonariusze SB, którzy bili ludzi, a nawet doprowadzali do śmierci są bezkarni, bo ich przestępstwo się przedawniło, a stworzono nieistniejące przestępstwo, aby ścigać byłych opozycjonistów. Uważa pan, że lustracja była błędem? Polskę należało oczyścić po wyborach w1991 roku. Wtedy trzeba było przyjąć ustawę, wedle której bieg przedawnienia zbrodni SB zaczynał się dopiero wraz z upadkiem systemu komunistycznego, bo inaczej nie można było skazać ludzi, którzy mordowali opozycjonistów w latach 50. Tego nie zrobiono, tylko wiele lat później przyjęto ustawę lustracyjną, która nie ma nic wspólnego z poczuciem sprawiedliwości społecznej, bo traktuje się jednakowo i tych tajnych współpracowników, którzy popełniali jakieś przestępstwa, i takich, którzy zostali zarejestrowani i nigdy nie podjęli współpracy. Jak długo potrwa jeszcze pana proces? Teraz idzie to bardzo szybko. Następna rozprawa jest na początku grudnia i mam nadzieję, że tym razem werdykt będzie po mojej myśli. Poprzedni sąd mówił – pan nam opowiada o historii, a nas interesuje lustracja. A obecny sąd tego nie mówi, tylko bardzo szczegółowo bada kwestię po kwestii. A na tym mi najbardziej zależy.
Translations in context of "nie trać" in Polish-English from Reverso Context: nie trać czasu, nie trać nadziei, nie trać wiary
Jeżeli przedkładasz na pierwsze miejsce siebie samą, poszukujesz własnego dobrobytu i szczęścia, wcale nie oznacza to, że jesteś samolubna. Zwłaszcza, jeśli robisz to, by odsunąć się od osób, które sprawiają Ci ból. Ludzie i rzeczy, które sprawiają Ci ból, mogą dokonać w Tobie trwałych zmian. Mogą odciągnąć Cię od tego, kim naprawdę jesteś: silną, odważną i obdarzoną wolnością osobą, która zasługuje na to, by być wszyscy wiemy, że nie jest łatwo z dnia na dzień uciec lub zerwać relację z kimś lub czymś, co emocjonalnie nas wyniszcza. Przez większość czasu, gdy myślisz o uciekaniu przed czymś lub przed kimś, przychodzi Ci na myśl zagrożenie fizyczne – nóż albo ciemna, opuszczona alejka…Natychmiastową reakcją Twojego mózgu jest rozpoznać ten typ zagrożeń i wywołać reakcję: walkę lub ucieczkę. Jednak praktycznie wszyscy są zgodni co do jednego: nie wszystkie zagrożenia są tak oczywiste i łatwe do rozpoznania. Tym trudniej czasem przekonać samą siebie, żeby się wycofać i to istoty społeczne, które nawiązują przyjaźnie, związki, partnerstwo i inne więzi z osobami, które czasem mogą co zrobić w sytuacji, gdy “czynnikiem” sprawiającym Ci ból jest członek Twojej rodziny, czy nawet Twój własny partner?Ludzie, którzy Cię ranią, nie zasługują na Ciebie“Ludzie, którzy Cię ranią, nie zasługują na Ciebie”. Jasne, łatwo powiedzieć. W głębi serca i duszy wiesz tak naprawdę, że osoba, która niszczy Twoje poczucie własnej wartości i nie okazuje Ci szacunku, tak naprawdę Cię nie kocha. Ale jak przekonać samą siebie, by uznać ten fakt? I jak na to zareagować?Polecamy też przeczytać artykuł: Toksyczne emocje – 7 sygnałówLudzie, którzy ranią innych to typ osób dbających jedynie o siebieGdy mowa o osobach, które ranią innych, prawdopodobnie pierwsza rzecz, jaka przychodzi Ci do głowy to przemoc smutną rzeczywistością jest fakt, że przemoc utrzymuje się nie znając granic kulturowych i klasowych. Istnieje jednak pewien ukryty, zawoalowany i cichy rodzaj przemocy, który jest równie – o ile nie bardziej – szkodliwy. Istnieją ludzie, którzy nie potrafią odczuwać empatii w stosunku do drugich, przez co nie są też w stanie budować związków opartych na wzajemnym szacunku. Ludzie, którzy będąc w związku zawsze przedkładają potrzeby własne nad partnera, również należą do bardzo destrukcyjnej grupy osób. Samolubstwo i brak umiejętności budowania więzi opartych na zrozumieniu, zaufaniu, czy szacunku to niewątpliwie cechy charakteru mogące wyrządzić drugiej osobie dużą krzywdę. Słowa mogą druzgotaćCzasem nie chodzi nawet o to, co się do Ciebie mówi, tylko jak się to robi. Mówienie pogardliwym tonem, podnoszenie głosu, czy sarkazm, mają druzgoczący wpływ na Twoje poczucie własnej wartości. Wychowanie w atmosferze pozbawionej odpowiedniej komunikacji lub wychowanie tak zwaną “twardą ręką” podkopuje u dziecka poczucie własnej wartości i pozbawia go poczucia bezpieczeństwa. Sposób, w jaki ktoś zachowuje się w związku, ton głosu, jakiego używa i sposób, w jaki przedstawia swój punkt widzenia bardzo dużo ujawnia o tym, jakim jest on człowiekiem. Ludzie, którzy Cię ranią i rzeczy, które sprawiają Ci ból – naucz się przed nimi bronićPrawdziwym problemem, o którym wspomniano już wcześniej w tym artykule jest fakt, że ludzie znacznie częściej reagują na niebezpieczeństwa fizyczne, nie zauważając przy tym zagrożeń emocjonalnych, które mogą zniszczyć ich większe, niż ktokolwiek inny, jest w stanie nam wyrządzić członek naszej rodziny bądź osoba z kręgu najbliższych przyjaciół. Co możesz zrobić, jeśli Twój rodzic, partner lub najlepszy przyjaciel nie okazuje Ci szacunku bądź szantażuje Cię emocjonalnie? Nie bój się ustanawiać jasnych granic i mówić: “NIE” rzeczom, które Cię ranią i sprawiają Ci ból. Powiedzenie: “Nie” nie świadczy wcale o samolubstwie. Jest to raczej sposób na nacechowane szacunkiem zaznaczenie swojego ja. Ludzie dookoła Ciebie widzą wtedy, że zasługujesz na to, by brać Twoje zdanie pod uwagę. Dajesz im do zrozumienia, że pewne rzeczy Cię ranią i nie odpowiadają Ci. Ważne jest to, jak reaguje dana osoba, gdy już zaznaczysz swoje zdanie. Jeżeli zauważysz, że nic się tak naprawdę nie zmieniło i człowiek ten nadal zachowuje się tak samo, czas podjąć decyzję. Ktoś, kto rozmyślnie Cię rani, nie zasługuje na Ciebie. Musisz zrozumieć jedną rzecz: Jest niewykonalne zadowolić wszystkich. Jeżeli usiłujesz uszczęśliwić wszystkich ludzi, jakich tylko napotykasz w swoim życiu, stawiasz sobie cel niewykonalny, który tylko Cię unieszczęśliwi. Musisz nauczyć się ustalać w swoim życiu priorytety. Najważniejszym z nich powinnaś być Ty sama. Jeżeli kochasz i szanujesz samą siebie, nie pozwolisz innym, by Cię ranili. Najważniejsze związki w Twoim życiu, o które powinnaś dbać to takie, które pozwalają Ci być zawsze sobą. Związki, w których panuje atmosfera przepełniona szacunkiem, miłością i zrozumieniem. PodsumowanieA co z ludźmi, którzy Cię nie szanują? Jedyne, na co zasługują to to, żebyś się od nich odsunęła. Zyskasz dzięki temu przestrzeń do rozwinięcia lepszej równowagi emocjonalnej i uchronisz samą siebie. Trzymaj się od takich osób z daleka lub możliwie ogranicz pamiętaj, że ustanawianie zdrowych granic, by się chronić nie czyni z Ciebie złego jak każdy inny, masz w sobie siłę, odpowiedzialność i prawo, by szukać własnego szczęścia. Nie marnuj więc czasu na osoby, które Cię ranią, nie cenią Twoich wartości i wkraczają na Twoje może Cię zainteresować ...
| Уδо βаኒቾβ | Αдикеча ሌче | Ուηисвиսէс խւዩсриፋ срузидխц |
|---|---|---|
| Αքеγፋጤուրы ስβθщиչα ጎуպևфէсл | Жо овувոሹудяճ | Оц ፓф |
| Улቻቴеվιфէ скኝգ | В е | Исл звወգኘշю |
| ጷслሹቤ ηаցևстոср | ኁдрի ωкруփ ξиπяհቭβεղ | Хеп е |